Marta Czyż

Malarstwo i rzeźba są mediami o mocno ugruntowanej definicji w historii sztuki, odwołującej się w dużej mierze do ich charakteru materialnego. Od ponad stu lat ta podstawa jest regularnie kontestowana przez artystów – od czasów awangardy po współczesność powstające dzieła naruszają utrwalone sposoby rozumienia tych form sztuki.
W przypadku malarstwa pod dyskusję poddawana jest granica obrazu postrzeganego jako ślad farby na płótnie. Rozumienie medium sprowadzone tu zostaje do analizy wykorzystanych przez artystę materiałów. Problem z rzeźbą często sprowadza się z kolei do pytania o to, czy jest nią tylko to, co wyszło spod dłuta mistrza, czy też wystarczy arbitralny gest nadania wybranemu przedmiotowi statusu obiektu rzeźbiarskiego. Najciekawsza wydaje się jednak próba wyjścia poza te kategorie i zastanowienia się nad tym, co zasadza się na owej materialności, jakiego rodzaju gest artystyczny towarzyszy dziełu i jak praktyka twórcy sytuuje go względem rzeczywistości.
Pytania o materialność dzieła i strategię artystyczną towarzyszą także odbiorowi prac Piotra C. Kowalskiego prezentowanych na wystawie w Galerii Bielskiej BWA w Bielsku-Białej: Piotr C. Kowalski i Inni – „Bardzo bobra wystawa nie bardzo dobrych bobrów i nie tylko”. Pozwala ona zaobserwować rozszerzoną definicję pojęć, takich jak twórca, obraz i rzeźba.
Wystawa w głównej mierze poświęcona jest bobrzej działalności. W pierwszej sali znajdziemy cały zestaw artefaktów – pni, wiórów, ułożonych w schludne instalacje. Jest nawet bobrzy pomnik, stworzony specjalnie przez rodziców z dziećmi podczas warsztatów na Dzień sąsiada, 8 września 2019 roku, otoczony lekturami poświęconymi tym zwierzętom. Instalacją jest również zestaw obrazów z cyklu „Obrazy Przerżnięte/Zardzewiałe”. Kowalski nie traktuje tutaj dzieła jednostkowo, właściwie cała główna sala wystawy tworzy instalację, którą symbolicznie spajają usypane pod ścianami ekspozycyjnymi drewniane wióry. Druga sala poświęcona jest z kolei ptakom. W głównej mierze pokazane są tutaj obrazy, na których ptaki pozostawiły swoje odchody. Ptasie kupki tworzą czasem mniej abstrakcyjne obrazy, którym artysta nadaje dodatkowe tytuły: „Polska z lotu ptaka 2016” – nr 1, nr 2, nr 3, nr 4. Ekspozycję uzupełniają inne prace Kowalskiego: listy, pocztówki, obrazy realizowane bezpośrednio na płótnach, które wysyłał do galerii na konkurs Bielska Jesień kilkanaście lat temu (ale w oczach ówczesnego jury nie znalazły uznania) oraz zdjęcie obrazu zatopionego.
Piotr C. Kowalski tworzy dzieła, które wymagają innej analizy niż poprzez klasyczne kategorie faktury, kompozycji, światłocienia czy koloru. Można próbować interpretować jego prace przez pryzmat kryteriów przypisanych danemu medium, jednak zagadnienie rzemiosła artystycznego nie stanowi przedmiotu zainteresowania artysty. Narzędziem jego pracy są wytyczne konceptualne, takie jak decyzja, dygresja czy idea.
„Bardzo bobra wystawa” pozwala zaobserwować obszar zagadnień zajmujących artystę i zastanowić się nad jego praktyką artystyczną. Kilka jej aspektów wymaga szczególnego namysłu. Pierwszym jest rola Kowalskiego jako katalizatora nowych odczytań klasycznie pojmowanej definicji sztuki; drugim – analiza jego prac pod kątem działań konceptualnych i happeningowych. Trzeci aspekt dotyczy ujawnienia nowych tendencji i strategii w sztuce w obliczu zagrożenia klimatycznego.
Odciśnięcia, zgniecenia, zadrapania, ślady rdzy są cechami charakterystycznymi obrazów Kowalskiego. Artysta wykorzystuje różne elementy z obszaru natury i działań atmosferycznych do stworzenia z nich śladu na płótnie. Ten ślad ma oczywiście istotny wizualny aspekt. Natura rządzi się swoimi prawami, wszystkie zachodzące w niej procesy podlegają wewnętrznym regułom – konsekwentnym i powtarzalnym. Ruchy roślin, przepływ wody, współżycie i wzajemne oddziaływanie na siebie fauny i flory są tymi procesami, którym bacznie przygląda się Kowalski.
Artysta ma pracownię w Nienawiszczu, małej wsi w Wielkopolsce. Codzienna obserwacja przyrody stanowi podłoże dla jego późniejszych decyzji artystycznych. Prace Kowalskiego powstają w wyniku oddziaływania sił natury na medium. Cykl „Przerżnięte” to obrazy pił, które stanowią odbicie realnych przedmiotów na płótnie. Obrazy z serii „Mroźne”, zrealizowane wspólnie z Joanną Janiak, są zapisem śladu, jaki mróz odcisnął na powierzchni obrazu. W „Jagodowych”, jako barwnik wykorzystany został sok z jagód i poziomek. „Podwędzone” powstały w procesie wędzenia pstrągów, dym unoszący się znad paleniska uformował kształt na płótnie. Z kolei w pracy „Maluje się sam” z cyklu „Żywa natura”, mocą sprawczą wykazał się staw znajdujący się nieopodal pracowni artysty. Płótno zostało częściowo włożone do wody (dokładnie 4 września 2019 roku) i poddane jej działaniu. „Ja mu nie pomagam, czyli nie przeszkadzam, tylko fotografuję prawie codziennie, zastanawiając się tylko kiedy go wyjąć?” – mówi artysta.
Inna praca związana jest z historią drewnianej stodoły, zniszczonej przez trąbę powietrzną. Przed nadejściem destrukcyjnej siły artysta na prośbę Joanny, która przeprowadzała jej remont, pomalował impregnatem drewnianą ścianę, uznając, że jest to największy obraz jaki namalował. Fragmenty stodoły, powalonej przez trąbę powietrzną w 2012 roku, wykorzystał później, wysyłając pocztą niezapakowane drewniane deski, z adresem namalowanym bezpośrednio na nich. Te specyficzne pocztówki/listy artysta wysyła do dziś. Wysłał ich do tej pory kilkaset, znajdują się prawie na wszystkich kontynentach. Czasem poczta stawiała opór – przesyłki były wielokrotnie odrzucane z powodu niewłaściwych wymiarów lub braku zrozumienia pracowników urzędu dla tej formy korespondencji.
Kowalski testuje granice twórcy i dzieła, po raz kolejny w historii sztuki kwestionując ich definicje. Jego prace to nie klasyczne ready-mades – artysta wyraźnie wskazuje na to, czym dzieło może być. Ingerencje artysty mają tradycyjny charakter. Obrazy powstają z wykorzystaniem elementów już istniejących w otoczeniu, tworzących plastyczną formę na podłożu. Różnica polega na tym, że gest, rozumiany jako akt malarski, zostaje tutaj skierowany na zewnątrz – ku czynnikom, które samoistnie pozostawiają ślad na powierzchni obrazu. Takie odwrócenie – z działania artysty na płótnie na wydanie płótna na działanie niekontrolowanych sił lub kontrolowanych tylko i wyłącznie przez prawa natury – nie jest malarstwem sensu stricto, ale działaniem konceptualnym czy też z pogranicza happeningu i land artu.
Na „Bardzo bobrej wystawie” artysta idzie o krok dalej i pokazuje w większości już nie płótna, a obiekty, dosłownie fragmenty drzew pogryzionych wcześniej przez bobry. Zwierzęta pojawiły się w okolicy około siedmiu, ośmiu lat temu. Któregoś dnia, wyglądając przez okno, artysta zobaczył za stawem przewrócone masywne drzewo. Kiedy poszedł obejrzeć je z bliska, okazało się, że jest to dzieło bobrów. Od tamtej pory bacznie obserwował okolicę i wszystkie zmiany wokół stawu. Intrygowała go działalność zwierząt oraz interakcja z nimi, zabawa, wykorzystanie ich aktywności do „artystycznych celów”, np. malowania obrazów. Dlatego porozkładał kilkanaście niewielkich płócien przed ich żeremiami, żeby po nich przechodziły pozostawiając swoje ślady. Przyglądał się, w jaki sposób korzystają z natury, aby zrealizować swoje cele, w tym przede wszystkim potrzebę zdobycia pokarmu. Bobry żywią się korą, łykiem, młodymi pędami, gałązkami oraz liśćmi. Są w stanie powalić drzewo o średnicy pnia nawet 70 centymetrów, aby dostać się do cienkich, mających największą wartość odżywczą gałęzi. Zwierzęta porzucają obgryzione kawałki drewna i nie wykorzystują ich ponownie, w przeciwieństwie do Piotra C. Kowalskiego, który z poodgryzanych gałęzi i gałązek skomponował na wystawie w Galerii Bielskiej BWA dwumetrowej średnicy obraz-instalację. Włączył w naturalny sposób pracę bobrów do swojej twórczości.
Każdy wykorzystany przez artystę kawałek drzewa powalonego przez bobry kieruje nas ku pierwotnej, historycznej definicji sztuki rozumianej jako odpowiednie przetwarzanie materiału, prowadzące do uzyskania zamierzonego efektu. Klasyczne ujęcie sztuki wiąże się też z naśladowaniem natury przez artystę, postępowaniem analogicznym do modelu działania samej natury. I tutaj dochodzimy do wniosków szczególnych. Otóż Kowalski postanawia odwrócić paradygmat sztuki – to nie on jako artysta naśladuje naturę, ale pozwala jej do pewnego stopnia działać według właściwych jej praw; wykorzystuje warunki naturalne do zaistnienia swoich prac. Tą konceptualną metodą przewartościowuje wspominaną wyżej definicję sztuki, przestawiając akcent ze sprawczości artysty na sprawczość sił natury; to natura per se zostawia swoje odbicie w sztuce. Idąc tą drogą, Kowalski dostrzega, że tak jak siły natury mogą wytwarzać odpowiednik pigmentu na płótnie, tak samo można potraktować działalność bobrów i nadać efektom ich czynności status obiektów sztuki.
Czym są zatem obiekty, które kolekcjonuje i wystawia Kowalski? Jak zaklasyfikować jego działalność wymykającą się znanym kategoriom, sytuującą się w pobliżu praktyk awangardy czy konceptualizmu. Artysta powraca do historycznego źródła terminu sztuka, ale zderza się także z nowymi problemami, jakie niesie ze sobą niepohamowany przyrost dzieł sztuki związany z nadprodukcją napędzaną przez rynek. Kiedy świat zastanawia się, w jaki sposób ograniczyć emisję CO2, co zrobić, aby wyeliminować lub ograniczać szkodliwą działalność człowieka wobec natury, Kowalski znajduje idealną odpowiedź. Jego ready-mades to już nie są wytwory człowieka, ale wytwory natury będącej od zawsze punktem odniesienia dla sztuki. Artysta wskazuje na swoje dzieła. To przecież prace, które istnieją wokół nas, trzeba tylko umieć dostrzec ich potencjał.
Twórczość Piotra C. Kowalskiego można rozpatrywać jako efekt konsekwentnej strategii konceptualnej, polegającej na unikaniu bezpośredniego gestu malarskiego czy rzeźbiarskiego na rzecz gestów powstających poza obrębem działalności człowieka. Z jednej strony jest to działanie przywracające sztuce zainteresowanie podstawowymi prawami natury, pozwalające dostrzec drzemiący w naturze potencjał twórczy. Z drugiej – wpisuje się w aktualną problematykę dotyczącą nadprodukcji w dobie antropocenu, wychodzącą od namysłu nad tym, czy człowiek ma jeszcze prawo produkować nowe przedmioty, w tym obiekty artystyczne. Kowalski wierzy w siłę natury i jej moc imitacji. Pobiera z niej materiał, który zachwyca i zdumiewa. Stawia też przed pytaniem o to, na ile dzisiaj potrzebujemy takich gestów. Być może artysta wskazuje sztuce nowe kierunki. Skoro natura wspiera rozmaite formy działalności człowieka, takie jak rolnictwo czy medycynę, może już czas najwyższy odwrócić ten porządek i zacząć wspierać naturę poprzez rozmaite formy ludzkiej działalności. Dotyczy to także sztuki. Kowalski postuluje, aby działalność artystów była nakierowana na wzmacnianie natury i mądre korzystania z jej zasobów. Taka perspektywa otwiera nam oczy na to, jak może wyglądać sztuka przyszłości. Skoro rzeczy piękne powstają w sposób naturalny, być może wystarczy, żeby artyści po prostu nam je wskazali?